EN

25.02.2004 Wersja do druku

Dobra farsa

Odrobina prostych z pozoru ele­mentów, zmieszanych razem, ułożo­nych w misterny labirynt zdarzeń i przypadków, zręcznie połączonych i dobrze zagranych - i mamy farsę. Taką farsę, na którą do teatru chce się iść. Sięgnięcie do tego co spraw­dzone, do klasyki niemal - "Wieczo­ru kawalerskiego" Robina Hawdona wyjątkowo dobrze się "Solskiemu" udało. "Największe wyzwanie przy pisaniu fars po­lega na znalezieniu elektryzującej sytuacji po­czątkowej, problemu, nieporozumienia, albo ludzkiej pomyłki, z których wyniknie całe dal­sze zamieszanie i które nadadzą sztuce tem­po i rytm na najbliższe dwie godziny" - pisze o swoim dramacie Hawdon. Owo "podtrzymywa­nie chaosu aż do zapadnięcia kurtyny", "mno­żenie intryg, zamieszania i wybiegów", przy zastosowaniu "zasad ekonomii" względem i zbędnych słów, na pewno doskonale się uda­ło. Wielka w tym zasługa aktorów - widać wło­żoną w spektakl pracę oraz reżysera, Janusza Szydłowskiego i chor

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Dobra farsa

Źródło:

Materiał nadesłany

Temi nr 8

Autor:

Mirosław Poświatowski

Data:

25.02.2004

Realizacje repertuarowe