EN

9.01.2017 Wersja do druku

Ubawiłem się jak norka

"Dziewczyna z plakatu" Raya Cooneya i Johna Chapmana w reż. Janusza Szydłowskiego w Krakowskim Teatrze Variété. Pisze Maciej Stroiński.

Zapłaciwszy, taaak? Całą 75 zł cenę. Nie przeżywałbym tak, gdybym chodził do teatru jak normalny człowiek, czyli nigdy. No ale jeśli w opcjach masz mieć zjebanie tego, na co idziesz, nie wypada korzystać z promocji. Do Teatru Variété na bogato albo wcale. Ale może to tylko wrażenie, a rzeczywistość jest bardziej do ludzi, bo na przykład pan dyrektor ma gabinet naprzeciwko sraczy. Żartowałem z tym zjebaniem! Miałem ten spokój, że na pewno nie zastanę FAJNEGO towarzystwa, tylko DOBRE, które nie czuje się ważniejsze od spektaklu i może po prostu oglądać. Bonus też taki, że wystarczy przyjść w podkoszulce, żeby się wyróżniać. Niedrogo, a cieszy, tak zwany cheap thrill. Chciałbym przy okazji zrobić Variété przysługę, no bo trochę głupio, że produkcję tego miejsca "recenzuje" głównie kolega pana dyrektora, tłumaczący potem krytykom niezakolegowanym, że "wstydu nie mają". Bitch, please. "Dziewczyna z plakatu" (w oryginale "There Go

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał własny

materiał nadesłany

Data:

09.01.2017

Realizacje repertuarowe