Załóżmy, że nie ma pamięci. Załóżmy, że "Umarłej klasy" Kantora nigdy nie było. Załóżmy też, że nigdy nie istnieli aktorzy Kantora. I z tej perspektywy niemożliwej niepamięci zobaczmy spektakl "Sceny z Umarłej klasy" Krzysztofa Miklaszewskiego. Co w nim jest? Jest mała ceglana piwnica z drewnianą podłogą w I Liceum Ogólnokształcącym w Tarnowie. Są drewniano-metalowe, współczesne, uczniowskie ławki. Jest dwunastu aktorów tarnowskiej sceny, tworzących dwanaście precyzyjnie nazwanych i wyraziście pokazanych postaci. I jest półtorej godziny etiud, aktorskich ćwiczeń i mikroopowieści, mówiących - by rzec z grubsza - o rozmaitych barwach i odcieniach dojrzewania, o świecie, który dopiero się wykluwa lub ponownie się rodzi w zakamarkach wspomnień. Jest teatr formy. Ale dziwnej, jakby niechcący wzbogacanej o doświadczenia teatru psychologicznego, a więc nie do końca konsekwentnej. Jednak nie ma w tym nic złego, wszak spek�
Tytuł oryginalny
Gimnastyka z Kantorem w tle
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Krakowska nr 125