EN

27.05.1987 Wersja do druku

Bruno

Po pierwsze - tak mi się zdaje - prozę Schulza lepiej się czyta niż ogląda. A w każdym razie prze­niesienie go na scenę (lub ekran) wymaga wybitnego war­sztatu i wrażliwości reżyser­skiej. Po drugie - tak mi się zdaje - Schulza najlepiej poznawać przez autoportret zawarty w jego prozie. A już na pewno dużo więcej moż­na przeczuć, dowiedzieć się o osobowości, a życiu autora czytając "Sanatorium pod Klepsydrą" i "Sklepy cyna­monowe" niż śledząc fabułę "Bruna" H. Dederki. Sztuka ta jest żenująco sła­ba. Okraszona pseudożydowskimi ripostami (pseudo, bo Dederko to niestety nie Szolem Alejchem ani też Woody Allen), uzbrojona w stereoty­powe banały (oto np. klasycz­na odzywka niedobrego gesta­powca: "po egzekucjach tak boli mnie palec, że nie mogę pisać listu do mamy"), podparta niezgrabnie wplecioną faktografią (metodą: "a po­tem zrobiłeś to a to" - in­formuje Bruna, a przy okazji widza, Adela lub Schulz-senior) i aluzjami ogólnoliter

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Bruno

Źródło:

Materiał nadesłany

Echo Krakowa nr 102

Autor:

Dorota Krzywicka

Data:

27.05.1987

Realizacje repertuarowe