KIEDY USUNIĘTO JĄ Z WARSZAWSKIEJ SZKOŁY TEATRALNEJ. PRZYJECHAŁA DO KRAKOWA. BY PO PARU LATACH WRÓCIĆ DO STOLICY. TERAZ ZNOWU ZOBACZYMY GRAŻYNĘ BARSZCZEWSKA POD WAWELEM: CO CIEKAWE. W SZTUCE WYREŻYSEROWANEJ PRZEZ NIĄ SAMĄ W TARNOWIE Trzy kobiety i jeden mężczyzna. To od razu zapowiada kłopoty. Na dodatek jest to mężczyzna idealny, który istnieje w wyobraźni każdej kobiety. By łatwiej było w niego uwierzyć, autorka sztuki nie wprowadza go na scenę. Istnieje on tylko w ich opowieściach, co nie przeszkadza związanym z nim kobietom w różnym wieku walczyć o ukochanego, kochać, nienawidzić, wpadać w dołki psychiczne, w rozpacz i miłosną euforię - opowiada Grażyna Barszczewska o swoim spektaklu "Zazdrość", opartym na sztuce E. Vilar, który wyreżyserowała w tarnowskim Teatrze im. Ludwika Solskiego. - Dlaczego w tarnowskim teatrze? Bo właśnie mnie do niego zaproszono - mówi. - A poza tym Tarnów leży blisko Krakowa, a ja mam do Krakowa
Tytuł oryginalny
Zazdrość z pieprzem
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Krakowska nr 266