Do czwartku wieczorem byłem zapiekłą westalką kobiecości. Wielbiłem niewiasty jak pies antrykot cielęcy. Czciłem jędrne filigranowości. Dech mi zapierało, gdy w bezpośredniej mej bliskości głęboki wdech, pieprznie kiełznany miseczkami rozmiaru D, łagodnie sunął ku mnie, i bydlęco cierpiałem, gdy w trakcie wydechu D staczało się na dno żałosnego A. Tak jest, w duchu skowytałem: do końca twoich dni pozostań na wdechu, stokrotko ma, aż do finalnego wydechu bądź niczym bohaterowie filmu "Głęboki błękit" w scenach nurkowania bez butli, bluszczu mój! Hipnotycznie wysuwający się z kremowej tulei karmazynowy jęzor szminki niezmiennie doprowadzał mnie do skowytów. Na dźwięk słowa depilacja - mdlałem. Filigranowość, wdech i wydech, D i A, warga karmazynowa, udo gładkie jak bilardowa kula... Ech! A gdzie jedwabie, czerwcową nocą przyklejone do lśniących skór? Gdzie pończochy? Gdzie szwy pończoch, te wychudłe zaskrońce, co
Tytuł oryginalny
Mądrość kosyniera Laszlo
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski nr 107