EN

16.10.1995 Wersja do druku

Końska kuracja

Tomasz Dutkiewicz wpadł na genialny pomysł. Przeniósł po­stać Franca Mauera z "Psów" Pa­sikowskiego do sztuki McCoya. Pesymistyczny traktat o upodle­niu człowieka zamienił w żywioło­wą farsę o żądzach i pieniądzach. Co prawda, Franc ma na imię Rocky, ale rozpoznajemy charme Bogusława Lindy - dynamit w rękach, oczy jak sztylety faceta, który wie, jak układać klocki ludzkiej pa­zerności i przemocy. Według Dutkiewicza tylko Rocky, wodzirej maratonu tańca w szpetnej stodole, typ "menago", może kreo­wać świat. Reżyser odebrał innym bohaterom ma­rzenia, uczucia i emocje. Pozostawił cyrk scenicznych zdarzeń: galopady wkoło sto­doły, bójki i przekleństwa. Postacie poru­szają się po scenie jak lalki ciosane z kloca, niezdarności, chamstwa, cynizmu czy nieudacznictwa. Żadnego tu psychologizowania, żadnych motywacji. Nieważne staje się nawet pytanie autora, dlaczego Ro­bert (Krzysztof Kuliński) zabił Glorię (Małgorzata Napiórkowska). Pom

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Końska kuracja

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Dolnośląska nr 241

Autor:

Leszek Pułka

Data:

16.10.1995

Realizacje repertuarowe