EN

2.12.2016 Wersja do druku

Henryk Konwiński: Choreograf, który nie chce być jubilatem dostojnym

Artyści go kochają. Mistrz choreografii, wzór pracowitości, uosobienie łagodności. To nie laurka, to fakty. Twierdzą tak zarówno utytułowani tancerze, jak i uczniowie szkoły baletowej.

Na pytanie "co pan lubi w życiu najbardziej?" odpowiada bez wahania: "być sybarytą i oddawać się lenistwu przez całą dobę". Może to i prawda; marzyć w końcu każdy może... Ale jak liczą baletowi "rachmistrze", Henryk Konwiński ma w swoim dorobku najwięcej zrealizowanych choreografii i reżyserii ze wszystkich współczesnych polskich artystów sztuki tańca! Ciągle w ruchu, wciąż w pracy. Nie ustaje w poszukiwaniach, zaskakuje pomysłami, uczy młodych szacunku dla baletowej klasyki, równie chętnie otwierając się na taniec współczesny. Jednego tylko pojąć nie może jego otoczenie. A nawet on sam. Jak to możliwe, że wedle metryki, skończył 80 lat. Zachodzi podejrzenie, że może mu te lata dopisali czy co... W każdym razie, w czasie urokliwego benefisu, jaki z okazji rzeczonej osiemdziesiątki Opera Śląska sprezentowała Henrykowi Konwińskiemu, bohater wieczoru zażądał, żeby w listach gratulacyjnych opuścić każdego "dostojnego" oraz każdego "ju

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Polska Dziennik Zachodni nr 281

Autor:

Henryka Wach-Malicka

Data:

02.12.2016