- Mam potrzebę eksplorowania mrocznych stron natury człowieka - mówi Arkadiusz Jakubik. Dziś do kin wchodzi wyreżyserowana przez niego "Prosta historia o morderstwie", którą nakręcił w dolnośląskich miasteczkach.
Dorota Oczak-Stach: Na pierwszym pokazie "Wołynia" we Wrocławiu było wielu Kresowian. Widziałam łzy w ich oczach. Arkadiusz Jakubik: To, co słyszymy z ust osób, które pamiętają tamte tragiczne wydarzenia, poraża. Ze świadectwami z pierwszej ręki spotykaliśmy się właśnie we Wrocławiu, ale nie tylko. Ostatnio byliśmy w Lublinie, Bydgoszczy czy Oławie, gdzie również zjawili się świadkowie tamtych wydarzeń. Ich podziękowania to największa nagroda dla twórców "Wołynia". Zostało ich tak niewielu, odchodzą z każdym dniem, a film jest hołdem złożonym ich pamięci. Zawsze czułem coś niestosownego, gdy zagadywany przez prowadzącego spotkanie, próbowałem opowiadać o pracy nad filmem, przypominać sobie historie z planu, nawet to, że grałem ze złamaną ręką. Dlaczego? - A jakie to ma znaczenie w zderzeniu ze wspomnieniami osób znających historię rzezi wołyńskiej. Z przejmującą ciszą, którą zastajemy, wchodząc na spotkanie po seans