EN

17.08.1980 Wersja do druku

Taka mi się snuje operetka

Tak się złożyło, że obejrzałam "Operetkę" dobry, już szmat czasu po premierze, nie wiedząc jed­nak o tym przedstawieniu nic konkretnego. Oczywiście, poza tym, że zostało ono: opromienio­ne nagrodami wrocławskiego Festiwalu Polskich Sztuk Współ­czesnych, otoczone famą życzli­wości widzów, przedyskutowane ponoć szeroko (niestety, ślepa byłam i głucha) w telewizji. Wspominam o tym jako o swego rodzaju handicapie - naiwna szczerość refleksji może się bo­wiem łatwo komuś wydać wy­ważaniem otwartych drzwi; nie­mniej nic innego mi nie pozo­staje, jak szczerze i naiwnie zdać sprawę z własnych wrażeń oraz zastrzeżeń i wątpliwości. Zacz­nijmy jednak od zaskoczeń. Pierwszym zaskoczeniem dla widza, nie obciążonego wiedzą o tym właśnie przedstawieniu, jest przytłumione Kyrie z akompania­mentem organów, rozpoczynające spektakl. Na dobrą sprawę to niemal jak owa słynna msza roz­poczynająca niegdyś "Zemstę" w reżyserii Osterwy: tak si�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Teatr nr 7

Autor:

Maria Bojarska

Data:

17.08.1980

Realizacje repertuarowe