EN

12.10.2016 Wersja do druku

Burzliwy koniec współczesnej miłości z uchodźcami w tle

"Carmen" Georgesa Bizeta w reż. Eweliny Pietrowiak w Operze na Zamku w Szczecinie. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

W Szczecinie Carmen ma drapieżne tatuaże, a toreador powinien nazywać się Leo Messi, bo stał się piłkarskim idolem mas. Rok po otwarciu nowoczesnej siedziby Opera na Zamku konsekwentnie buduje pozycję kolejnymi premierami. Po "Obrocie śruby" Brittena, który stał się wydarzeniem w Polsce, przyszła kolej na poczciwą klasykę. "Carmen" Bizeta została jednak podana w niestandardowy sposób. W przedstawieniu wyreżyserowanym przez Ewelinę Pietrowiak robotnice z fabryki cygar w Sewilli przemieniły się w pracownice korporacji, które na papierosa muszą wyjść przed biurowiec, bo przecież w jego pomieszczeniach nie wolno palić. Don Jose nie będzie przemycać przez granicę towarów, lecz uchodźców z krajów arabskich. Zmiana nastąpiła i w postaci toreadora Escamilia, bo Hiszpania przestała szczycić się korridą. Zdecydowanie bardziej atrakcyjne dla świata są dziś jej drużyny piłkarskie. Escamilio nosi więc koszulkę z numerem 7, a kibice na jego widok wym

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Burzliwy koniec współczesnej miłości z uchodźcami w tle

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita nr 239

Autor:

Jacek Marczyński

Data:

12.10.2016

Realizacje repertuarowe