EN

11.10.2016 Wersja do druku

Andrzej Wajda, czyli oddech wolności

Andrzeja Wajdy nie ma już wśród nas. Okrutne zdanie. Jak to nie ma? Nie ma Kogoś, kto towarzyszył mi przez całe dotychczasowe życie? To niewyobrażalne - pisze ks. Andrzej Luter.

Wiedziałem od przeszło tygodnia, że jest niedobrze. Szpital. Kolejne telefony; aż w końcu przyszła ta informacja. A więc jednak nie zdarzył się cud. Trudno cokolwiek w tym momencie napisać. Odszedł od nas KOLOS. Człowiek, który naprawdę tworzył polską kulturę, polską historię. Artysta na wskroś polski i z ta polskością ciągle się wadzący. Jerzy Andrzejewski pisał, że Wajda był chory na Polskę. Wajda twierdził, że zrealizował się jako człowiek kina. "Po sukcesie >>Popiołu i diamentu<< pytano mnie, dlaczego nie porzucę Polski, żeby być reżyserem światowym. No, ale ja nie miałem nic do opowiedzenia o świecie, wszystko, co miałem do powiedzenia, dotyczyło Polski. Więc po cóż ja miałem tam jechać? Wszystko to byłoby z drugiej ręki, a tu było tyle rzeczy nieopowiedzianych, które koniecznie musiały znaleźć swoje miejsce w kinie". "Popioły" (na zdjęciu) według Żeromskiego to był "mój" pierwszy film Andrzeja Wajdy. Obejrzałem go

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał własny

Materiał własny

Autor:

ks. Andrzej Luter

Data:

11.10.2016

Wątki tematyczne