EN

10.10.2016 Wersja do druku

O ulotnej pamięci teatru

- Mój tekst będzie rodzajem flirtu z historią Teatru Wybrzeże, ale też próbą dostrzeżenia, w jaki sposób teatr funkcjonuje i funkcjonował w określonym czasie historycznym, jakim ludzkim potrzebom odpowiada, że jest nie tylko instytucją, ale również powinnością ludzi sztuki i dosyć jednak istotnym spotkaniem z widzami - mówi Radosław Paczocha, który na zamówienie Teatru Wybrzeże pisze sztukę na przypadające w tym roku 70-lecie gdańskiej sceny.

Sztuka, którą pisze Pan z okazji 70-lecia Teatru Wybrzeże, to będzie komedia czy tragedia? - Mam nadzieję, że tragedii nie będzie (śmiech). Chciałbym, by było trochę i tego, i tego. Jedno jest pewne: ta historia nie jest rodzajem apelu ku czci, to opowieść, która ma obronić się na scenie. I którą będzie można oglądać bez względu na to, czy się coś o teatrze wie, czy nie. Roboczy tytuł brzmi "Ja - Teatr". Wybrzeże będzie jedną z... osób dramatu? - Kiedy dyrektor Adam Orzechowski zaprosił mnie do napisania tego tekstu, pojawiła się taka sugestia, żeby przedstawić teatr nie jako instytucję, a osobę. Że można by opowiedzieć o tej scenie, o epoce, w jakiej gdański teatr działał, jak o 70-letnim artyście. Z początku wydawało mi się to bardzo wymagającym przedsięwzięciem, ale jak już się zabrałem do pracy, pozbyłem się większości obaw. Ten roboczy tytuł nawiązuje do "Ja, Feuerbach", choć oczywiście sztuka Tankreda Dorsta o

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

O ulotnej pamięci teatru

Źródło:

Materiał nadesłany

Polska Dziennik Bałtycki nr 237

Autor:

Gabriela Pewińska

Data:

10.10.2016