Ten teatr nie może być jak sanatorium oddzielone klombami od tkanki miejskiej... Wyspiański wyznacza horyzont tej sceny. Jestem pewny, że artyści, których zapraszam, sprostają tym wyzwaniom, każdy z nich inaczej, ale każdy z całym oddaniem i poświęceniem. To ludzie teatru z krwi i kości, walczący do końca o swój świat, swoje sensy, gwarantujący fascynujące spotkanie z zespołem. Rozmowa z Krzysztofem Głuchowskim i Bartoszem Szydłowskim, dyrektorami Teatru im. Słowackiego.
Gabriela Cagiel: Gdy rozmawialiśmy tuż po poznaniu rekomendacji komisji konkursowej na stanowisko dyrektora Teatru im. Słowackiego w Krakowie, nie chcieliście za dużo zdradzać. W jakiej sytuacji zastajecie teatr? Krzysztof Głuchowski, dyrektor Teatru im. Słowackiego: Teatr, jak większość instytucji kultury, nie ma najlepszej sytuacji finansowej, ale po rozpoznaniu okazało się, że początek będzie trudniejszy, niż myśleliśmy. Musieliśmy przełożyć na przyszły rok projekt "Wyspiański wyzwala", którym planowaliśmy otworzyć nasz pierwszy sezon. Bartosz Szydłowski, kurator programu: Ja jestem od spraw artystycznych, to pozwolę sobie na mniej poprawną wypowiedź. Niepisaną zasadą jest, że po wygranym konkursie nowy dyrektor dostaje wsparcie, kredyt zaufania i życzliwość. To jest przecież ten symboliczny moment zerwania się do lotu, otwarcia nowego rozdziału. Obserwuję sytuację dziwną, tak jakby Głuchowski na złość komuś wygrał ten konkurs