EN

10.09.1989 Wersja do druku

Łopato moja, ruszaj...

Nie ulegało dla mnie wątpliwości,iż lament Macieja Słomczyńskiego na łamach "Krakowa" (nr l, 1989), że władza go jeszcze nie prosi na salo­ny i nie nagradza za trudy, znajdzie swój optymistyczny epilog. I oto wła­dza przydzieliła mu nagrodę ministra Krawczuka pierwszego stopnia, głównie za przekład Szekspira dzieł wszystkich. To polska prawidłowość, przeto "piek­ło" przestało M. S. palić, jak go paliło, gdym był nieostrożny wyłożyć publicz­nie te prostą prawdę, że M. S. nie ma pojęcia o Szekspirze, że go gwałci, maceruje, wyonacza robi z niego grafo­mana i idiotę na skale światową. W rozmowie z M.S. w owym nrze "Kra­kowa" Jan Pieszczachowicz pyta: "Czy sadzi Pan, że z pozycji tradycjonalizmu atakował Pana przekłady np. Bohdan Drozdowski?". Odpowiedź M. S.: "To jest jakaś prawidłowość polskiego piek­ła. Myślę, że jestem nie do wytrzyma­nia dla tłumaczy czwartorzędnych. Nie byłby pan Drozdowski, to byłby inny profesor, który

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Życie Literackie nr 36

Autor:

Bohdan Drozdowski

Data:

10.09.1989

Realizacje repertuarowe