"Lawina" w reż. Linasa Marijusa Zaikauskasa w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach w ocenie Agaty Niebudek
To nie jest sztuka ani łatwa, ani przyjemna. Chwilami może nawet nużąca... Ale w tej przedziwnej opowieści jakby nie z tego świata, w którym ludzie mówią szeptem i poruszają się tak, by nie robić zbędnego hałasu, odbija się nasza rzeczywistość. Nasze strachy i nasza niepewność. Ciekawe jak "Lawina" Tuncera Cucenoglu byłaby odbierana w Polsce lat 80.? Najpewniej w ogóle nie miałaby szans pojawienia się na teatralnych deskach, bowiem zawarte w niej aluzje są aż nazbyt czytelne. Oto w jakiejś małej, zagubionej w górach wiosce ludzie żyją w ciągłym strachu przed zejściem lawiny. Dlatego, by nie obudzić kataklizmu nie podnoszą głosu, dlatego pochyleni ku ziemi cichutko szurają obwiązanymi szmatami butami. Rytm ich życia wyznacza wiejska starszyzna, która decyduje nawet o tym, kiedy wolno im się kochać. Bo dziecko też musi urodzić się w odpowiednim momencie. Mieszkańcy wioski o świecie wiedzą niewiele, w telewizorze najwyżej mogą włączyć