EN

22.09.2016 Wersja do druku

Miłość w cieniu katedry

"Notre Dame de Paris" Richarda Cocciante w reż. Gillesa Maheu w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Pisze Piotr Sarzyński w Polityce.

O prawo do wystawienia tego słynnego musicalu starali się szefowie chyba wszystkich największych teatrów muzycznych w Polsce. Sukces osiągnęli dopiero w Gdyni, ale jest to zwycięstwo z gatunku pyrrusowych. Przede wszystkim dlatego, że nasza realizacja musiała być stuprocentową kopią wersji francuskiej. Zatem wszystkie główne zadania artystyczne (reżyseria, scenografia, kostiumy, choreografia itd.) powierzono pilnującej szczegółowych wytycznych producenta (łącznie z kolorem skarpetek) ekipie z zagranicy. I tylko wykonawcy są rodzimi. Nasz narodowy wkład w dramatyczną opowieść o wielkich namiętnościach wypada uznać za połowicznie udany. Słabo radzą sobie, zarówno aktorsko, jak i wokalnie, niemal wszyscy soliści, na czele z odtwórcami dwóch głównych ról Esmeraldy i Quasimodo. Najwyraźniej nie odnaleźli się (jeszcze?) w sztywnym gorsecie tzw. formatu. Na szczęście świetnie wypadają bohaterowie zbiorowi. Orkiestra brzmi jak berlińscy symfoni

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Miłość w cieniu katedry

Źródło:

Materiał nadesłany

Polityka nr 39/21-27.09

Autor:

Piotr Sarzyński

Data:

22.09.2016

Realizacje repertuarowe