Niebanalny tekst. Autorska interpretacja. Dobre aktorstwo, za którym idą postaci bliskie widzowi. Sceniczna prapremiera ostatniej sztuki Juliusza Machulskiego "Brancz" w łódzkim Teatrze Powszechnym łączy wiele atutów. Składają się one w coś więcej niż modelowe wprowadzenie do repertuaru współczesnego tekstu dramatycznego. Ów naddatek, indywidualne odczytanie tekstu, był tu wręcz konieczny, bo sztuka zaistniała najpierw w odautorskiej reżyserii w Teatrze Telewizji. I właśnie jako komedia. W Łodzi Michał Siegoczyński odwrócił w "Branczu" proporcje. Zamiast uprawiać "oglądanie świata przez odwróconą lornetkę, która pewne rzeczy pomniejsza", a dramat życia zmienia w komedię (jak robi Andrzej Mularczyk), potraktował komediowość "Branczu" jako właściwy dla współczesnego człowieka sposób bagatelizowania zdarzeń i relacji. Reżyser "dociążył" sztukę wydobywając z niej tony tragikomiczne, i podkręcił emocjonal
Tytuł oryginalny
Więcej niż rodzinny obiad
Źródło:
Materiał nadesłany
Polska Dziennik Łódzki nr 127