Wypadałoby zaraz na wstąpię podkreślić, że to - co demonstruje nam ze sceny Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej spółka autorsko-reżyserska pod kierunkiem Zygmunta Hübnera - jest programem publicystycznym. Ale tak właśnie nazwali już spektakl jego twórcy na afiszu teatralnym i w wydrukowanym, zamiast normalnego programu "Afiszu Teatralnym" (z dużych liter, żeby nie mylić obu znaczeń!). Wobec tego - trzeba przejść od cudzych stwierdzeń - do własnych refleksji na temat dość napuszonego w tytule widowiska "Czwarty jeździec Apokalipsy". Ta nazwa, jak zapewne wszyscy jako tako wykształceni ludzie wiedzą, pochodzi z trawestacji tytułu jednej z ksiąg Nowego Testamentu. Lecz nie chodzi tu wcale o jego dosłowność. Przyjęty i modny obyczaj teatralny nakazuje dopatrywać się w tytułowym sformułowaniu: przenośni, podpartej aluzjami. Przy czym aluzje dotyczą zgoła niezabawnych skojarzeń tekstu Jana Ewangelisty z rzeczywistością - od połowy lat trzydzie
Tytuł oryginalny
Publicystyka bez teatru
Źródło:
Materiał nadesłany
"Gazeta Krakowska" nr 114