EN

19.09.2016 Wersja do druku

W teatralnej klatce

"Czasami księżyc świeci od spodu" Pawła Wolaka i Katarzyny Dworak-Wolak, w reżyserii autorów, w Lubuskim Teatrze w Zielonej Górze. Pisze Zdzisław Haczek w Gazecie Lubuskiej.

Potwornie hałasują garnki w klatce bohatera "Czasami księżyc świeci od spodu". Pomysł z klatką, która za sprawą scenografa Piotra Tetlaka, wyrosła na scenie Lubuskiego Teatru, jest genialny. Raz - miejsce uwięzienia Jaśka (Ernest Nita w pełni aktorskiej formy), który został przy umierającym teraz ojcu. Na skarb gdzieś zakopany liczy. Podobnie jak na miłość... Dwa - wyłożony garnkami, rondlami i patelniami sufit klatki ogranicza, grozi i przytłacza. Ciężarem żelaza czy aluminium. Ale też grzechem i winą rodzinną, która ciągnie się za Jaśkiem jak jakieś genetycznie wdrukowane fatum. Trzy - metalowa klatka to gotowe instrumentarium. Wystarczy, że Jasiek na dach wyjdzie, wstrząśnie żelastwem -hałas potworny. A jak jeszcze wiejska chuliganerio młotkami pomoże - mamy porażającą suitę. To ten rodzaj "zabawy" z dźwiękiem i rytmem, za którą mogliśmy autorsko-reżyserski duet autorów Paweł Wolak - Katarzyna Dworak pokochać już przy ubiegło

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Lubuska nr 218/17-18.09

Autor:

Zdzisław Haczek

Data:

19.09.2016

Realizacje repertuarowe