W piątek w Teatrze Powszechnym w Radomiu premiera sztuki "Bobok" w reżyserii Grigorija Lifanova na podstawie opowiadania Fiodora Dostojewskiego.
- W "Boboku" śmiejemy się z człowieka, z sensu, który nie ma znaczenia. Nawet po tamtej stronie okazuje się, że ważne dla człowieka jest to, jaki ma tytuł, status, majątek. To nawet nie humor, tylko satyra nad naszymi pustymi zachciankami - mówi w rozmowie z "Wyborczą" Lifanov
Kim lub czym jest tytułowy "bobok"? - To trudne pytanie. Podczas spektaklu dajemy na nie kilka odpowiedzi. Widz sam zdecyduje, kim dla niego jest bobok. W opowiadaniu Dostojewskiego również jest wiele wariantów odpowiedzi na to pytanie. Najważniejsze jest to, co mówi Platon w czasie spektaklu... Więcej zdradzić nie mogę - opowiada reżyser znany radomskiej publiczności z takich przedstawień jak "Zbrodnia i kara" czy "Anna Karenina". Akcja spektaklu rozgrywa się w bardzo nietypowej scenerii - na cmentarzu. Tutaj właśnie trafia sfrustrowany, przeżywający męki twórczej niemocy literat, Iwan Iwanowicz, by dostarczyć sobie odrobinę rozrywki - popatrzeć na pogrzeb. Pisarz szybko przekonuje się, że - wbrew powszechnemu wyobrażeniu - w miejscu kontemplacji, ciszy i ostatecznego spoczynku... tętni życie. Ze zdumieniem zaczyna przyglądać się temu, co dzieje się wokół. A dzieje się niemało... Z obserwacji i podsłuchanych rozmów niezbicie wynika,