Grała role tak różne jak Ismena i Alicja w krainie czarów. Teatr jest dla niej antidotum na wszystko i nadal ją zaskakuje. Jest absolwentką studium aktorskiego im. Aleksandra Sewruka w Olsztynie, które obchodzi jubileusz 25-lecia.
Pani Kasiu, pamiętam pani pierwszą poważną i od razu bardzo trudną rolą. Była to Ismena w "Antygonie", za którą dostała pani Teatralną Kreację Roku. Ale teraz gra pani bardzo różne postaci - i Alicję w Krainie Czarów i Klarę w "Ślubach panieńskich", a ostatnio w farsie "Boeing, boeing" zakochaną stewardesę. Jak aktorzy to robią, że potrafią wcielić się w tak różne osoby? - Na drugim roku zagrałam u boku Artura Steranki postać o osobowości psychopatycznej. Była to sztuka "Popcorn", oparta na fabule filmu "Natural Born Killers". Artur był wtedy już znakomitym dojrzałym aktorem, więc dla mnie, jego scenicznej partnerki, był to przyspieszony skok rozwojowy i emocjonalny. Na początku przerażała mnie nawet perspektywa grania mojej postaci. Ale podczas pracy nad tą rolą odkryłam w sobie ciemne warstwy emocjonalne, których istnienia nie podejrzewałam. Próby były tak ekscytujące i angażujące, że dostawałam gorączki. Z tego, co pani mówi,