Pod koniec zimy i początek wiosny, teatr nasz krakowski niewiele liczył szczęśliwych chwil. Przedstawiano sztuki albo bardzo znane, albo znane ze złej strony, albo na koniec i dobre, ale w braku zdatnych indywiduów obsadzone nie najlepiej: wszystko to oziębiało stosunek publiczności do teatru, do tego stopnia, iż pomimo rzadkich przedstawień (dwa lub trzy razy na tydzień) bardzo mało kto na teatrze bywał. Nie możemy powiedzieć, żeby dyrekcja nie robiła co mogła dla zwabienia ciekawych; jakoż do przedstawień scenicznych przyłączała zwykle: to jakiego podróżnego śpiewaka lub koncercistę, to zręcznego kuglarza, to cienie chińskie i fantasmagorye, a raz tylko jeden prawdziwie szczęśliwą mieliśmy niespodziankę, gdy w roli podróżnej wystąpiła wracająca z Warszawy panna Radzyńska, artystka teatru lwowskiego. Gra jej dziwnie odróżniała się od gry, do której oczy nasze i uszy przywykły, pewną oryginalną naturalnością i mocą mianowicie w "Chło
Tytuł oryginalny
Mazepa.Trajedya w 5 aktach przez Juliusza Słowackiego
Źródło:
Materiał nadesłany
Czas, nr 130
Data:
05.06.1851