EN

26.11.1989 Wersja do druku

Wallenstein i my

KRZYSZTOF BABICKI, wysta­wiając w poniedziałkowym teatrze telewizyjnym "Wallensteina" Fryderyka Schillera, dokonał dużego wyczynu. Skondensować tak ogromny utwór dramatyczny nie jest łatwo. A przykuć uwagę tele­wizyjnego widza przez trzy godziny - jeszcze trudniej. Babickiemu jed­no i drugie się udało. Powstała bar­dzo zwarta wewnętrznie całość, nie nużąca mimo swoich niecodziennych, w przypadku teatru telewizyjnego, rozmiarów. Owo skondensowanie Schillera wydatnie uświadomiło nam raz jesz­cze jak bardzo romantycy byli za­czadzeni Szekspirem. Nie tylko nasz Słowacki, z którego swego czasu podśmiewała się nawet Helena Mod­rzejewska, pisząc że naczytał się za dużo Szekspira. Pójście przez re­żysera tropem szekspirowskim umożliwiło mu przedarcie się przez cały historyzm dramatu i wydobycie problematyki uniwersalnej. I tu jest ciekawe, jak wielki wywarła wpływ na niemieckiego romantyka refleksyjność mistrza ze Stratfordu. Z tym że zaduma

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Wallenstein i my

Źródło:

Materiał nadesłany

Kierunki nr 48

Autor:

Krzysztof Głogowski

Data:

26.11.1989

Realizacje repertuarowe