EN

29.06.2016 Wersja do druku

Sławomira Łozińska: nie odpowiadała mi Tyrmandowska atmosfera

Aktorka Teatru Narodowego, Sławomira Łozińska, opowiada o swoim życiu w Warszawie, latach szkolnych i koncertach pod pomnikiem Chopina.

Rz: Warszawianką jest pani z urodzenia, ale czy z wyboru. Sławomira Łozińska: To dość trudno określić, bo nigdy nie mieszkałam w innym mieście. Przez długi czas Warszawa bardzo mnie irytowała. Nie znosiłam jej przez to szemrane towarzystwo, które przewalało się przez centrum miasta, irytowało mnie traktowanie jej jako miasta na pokaz. Remonty kamienic ograniczające się do odmalowania fasady, która kryła brud i ruinę. Nie odpowiadała mi atmosfera Tyrmandowska. Nie znosiłam zakupów na Bazarze Różyckiego ani w pawilonach przy Marszałkowskiej, wypraw na tzw. ciuchy. Właściwie poważnie zaczęłam traktować Warszawę po odbudowie Zamku Królewskiego i decyzji o budowie metra. Wtedy pomyślałam, że można mówić o niej, jak o stolicy Europy. Pani rodzice też byli warszawiakami? - Nie. Mama była Łodzianką, ojciec przywędrował ze Wschodu, a jego rodzice po wojnie wylądowali w Białymstoku. Pamięta pani swój pierwszy warszawski adres? -

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Rozmowa z aktorką, Sławomirą Łozińską, na temat życia w Warszawie, lat szkolnych i koncertów pod pomnikiem Chopina

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita online

Autor:

Jan Bończa-Szabłowski

Data:

29.06.2016