- Naszą nową sztukę robimy z przekory, żeby nie było za wygodnie. Dzisiejsza sytuacja w Polsce i na świecie nie napawa optymizmem, ale uprawianie czarnowidztwa czy nadętej krytyki politycznej i społecznej jest pójściem na totalną łatwiznę. Nie chcieliśmy się jej poddać. Dlatego ta premiera się nam opóźniła. Wydaje mi się, że gra jest jednak warta świeczki. Rozmowa z Moniką Strzępką i Pawłem Demirskim.
Łukasz Grzesiczak: Jak wam się mieszka w Krakowie, tak przy samych Plantach? Monika Strzępka: Dobrze nam się mieszka, choć nie wiem, czy bylibyśmy w stanie zamieszkać tutaj na stałe. W Krakowie pracowaliśmy dwukrotnie. Jeśli mam do wyboru zimę w tym mieście, jak to było w przypadku przygotowywania "Nie-boskiej komedii", i wiosnę, to zdecydowanie wolę tę drugą opcję. Kraków wiosną jest po prostu fajnym miejscem do pracy. Sławomir Shuty przekonywał, że Kraków to makieta dla turystów otoczona slumsami. Zabija nas smog, który pewnie mocno dał się wam we znaki jesienią i zimą. Krakowianie narzekają na hordy pijanych zagranicznych turystów. Na Szewskiej pręży muskuły sklep z odzieżą patriotyczną Red is bed. Paweł Demirski: Pochodzę z Gdańska, gdzie w liceach pod koniec lat 90. panowała moda na wycieczki do Krakowa. To miasto urastało wówczas do mistycznej wolnej przestrzeni pełnej artystów. Przez długi czas tak widziałem Kraków. Kiedy