- To miasto bardzo dynamiczne, bardziej otwarte niż historyczna/ histeryczna stolica Polski. To, co robimy, przychodzi tu łatwiej, choć budzi większe niezadowolenie. Łódź jest miastem pokiereszowanym, walczącym o tożsamość - mówi Sebastian Majewski, dyrektor artystyczny Teatru im. Stefana Jaracza w Łodzi, w rozmowie z Izabellą Adamczewską w Gazecie Wyborczej - Łódź.
Przeżył wycofywanie się aktorów ze spektakli, donosy do marszałka za nagość w "Antoniuszu i Kleopatrze". Sebastian Majewski, dyrektor artystyczny Teatru Jaracza, kończy pierwszy, trudny sezon i mówi: "Nie żałuję". Izabella Adamczewska: Po premierze "Bang Bang" dziękował pan zespołowi za wsparcie w trudnym sezonie. Dlaczego trudnym? Sebastian Majewski: Przyszedłem do teatru, który był prowadzony przez lata przez Waldemara Zawodzińskiego i miał wypracowane rozwiązania. Musiałem przekonywać zespół, że można inaczej popatrzeć na miejsce, w którym jesteśmy, spektakle i widzów. Czyli problemem był opór zespołu, nie widzów? - Nie opór - trudność. Rozumiem ją. Każde wejście w wypracowany przez lata układ powoduje zawirowania. Jesteśmy w momencie wymiany widzów. Pozyskujemy takich, którzy do "Jaracza" nie przychodzili, nie znajdując tu dla siebie repertuaru. Tracimy tych, którzy nie załapują się na nasze propozycje. Na szczęś