"Czego nie widać" w reż. Władysława Pasikowskiego z warszawskiego Teatru Powszechnego. Pisze Stefan Drajewski w Głosie Wielkopolskim.
Nie przepadam za farsami, ale są takie, które uwielbiam. Do nich należy "Czego nie widać" Michaela Frayna. Cenię ją za to, że kpi z teatru, z aktorów. A przy tym nawiązuje do dwóch toposów: "teatru w teatrze" i "życie to jest teatr". W tej farsie teatr miesza się jej bohaterom z prywatnością i na odwrót. A Frayn świetnie się tym bawi, a zarazem nas - widzów. Oglądamy fragment sztuki w trzech ujęciach: w trakcie próby generalnej, podczas spektaklu w objeździe (od kulis) i podczas przedstawienia pożegnalnego. Ilekroć wybieram się na farsę, zastanawiam się, czy się posmieję. Różnie z tym bywa, bo farsa tylko wtedy śmieszy, gdy jest precyzyjnie i świetnie zagrana. Teatr Powszechny z Warszawy zadbał o doborową stawkę aktorską: Krystyna Janda, Agnieszka Krukówna, Cezary Żak, Rafał Królikowski, Kazimierz Kaczor... i Zbigniew Zapasiewicz. Zapasiewicz ma najmniej do grania, a jest najbardziej farsowy, jest jakby stworzony do tego gatunku, choć dzię