Bajką jej dzieciństwa było "Przeminęło z wiatrem", ulubioną aktorką jest Vivien Leigh. Jednak początkowo chciała zostać krawcową. Dzisiaj ze sceny lubi zejść zmęczon, brudna i szczęśliwa. Z Małgorzatą Rydzyńska, aktorką Teatru Stefana Jaracza w Olsztynie, rozmawia Ewa Mazgal
Kiedy podczas gali kończącej Olsztyńskie Spotkania Teatralne odbierała pani stypendium, dla-jak to nazwala fundatorka - Odkrycia Roku, powiedziała pani, że to taki mały Oscar. A dużego Oscara dostał wówczas Leonardo Di-Caprio, pani ulubiony aktor. Dlaczego akurat on? - Leonardo wydaje mi się bardzo autentyczny i mam wrażenie, gdy oglądam go w filmach, że nie gra, tylko jest. Ale w filmie czy w teatrze nie wystarczy chyba po prostu być? - To zależy. Ja, budując rolę, czerpię ze swojego doświadczenia, szperam w emocjach, bazuję na swojej osobie, własnym ciele i głosie. DiCaprio najbardziej zachwycił mnie swoją rolą w "Całkowitym zaćmieniu" Agnieszki Holland. Zagrał tam poetę Artura Rimbaud. Nasza pani polonistka zachęcała nas do obejrzenia tego filmu. Teraz czytam książkę o DiCaprio i ciekawe jest to, że za tę rolę wcale nie był chwalony. A mnie ona zachwyciła, podobnie jak jego występ w przedostatnim filmie, czyli "Wilku z Wall Street". Jest