- Tannhäuser to oczywiście rola, do której trzeba mieć odpowiedni wiek. Nie może zaśpiewać tej partii żółtodziób, bo wymaga ona już dojrzałego głosu. Przygotowywałem się do niej przez całe życie w zasadzie, odkąd zacząłem się uczyć, poprzez role, które wyśpiewałem i spektakle, w których wystąpiłem - mówi Tomasz Kuk przed premierą "Tannhausera" w Operze Krakowskiej.
To Pana pierwszy Tannhäuser w życiu? - Nie tylko pierwszy Tannhäuser, ale i pierwsza przygoda z Richardem Wagnerem. Ta partia dla tenora jest bardzo wymagająca pod każdym względem - wokalnym i emocjonalnym. Przygotowywał się Pan jakoś specjalnie do tej roli? - Przygotowywałem się przez całe życie w zasadzie, odkąd zacząłem się uczyć, poprzez role, które wyśpiewałem, i spektakle, w których wystąpiłem. Nie wiem dokładnie, ile tych spektaldi było, może 1200. Są koledzy, którzy to liczą. Jak się śpiewa dwa-trzy razy w tygodniu, to nie licząc oczywiście okresów przestoju, wychodzą tysiące. Człowiek nabiera doświadczenia z każdym wyjściem na scenę. Tannhäuser to oczywiście rola, do której trzeba mieć odpowiedni wiek. Nie może zaśpiewać tej partii żółtodziób, bo wymaga ona już dojrzałego głosu. Rycerza Tannhäusera poznajemy w momencie, kiedy usidliła go swą namiętną miłością zmysłowa bogini Wenus. - Chce się wyrwać z jej