W piątkową noc na stadionie "Lublinianki" około 6 tysięcy widzów obejrzało najsławniejszy polski musical ostatnich lat - "Metro" w reżyserii Janusza Józefowicza. Widowisko rozpoczął sam reżyser chwaląc niegdyś swój Lublin. To piękne miasto - powiedział. I zaapelował o pomoc dla szpitala ginekologicznego, na rzecz którego zbierano datki do puszek. Metro ruszyło z opóźnieniem. Nie nowy pomysł z wpuszczaniem widzów na stadion jednym tylko wejściem okazał się, jak zwykle, niewypałem. Najpierw wchodziły swetry i marynarki, potem ich właściciele. Albo odwrotnie. Wrota na stadion i płot w pobliżu wyginały się niebezpiecznie, tłum przed bramką piszczał, po jej przekroczeniu ocierał pot, poszukiwał zaginionych i złorzeczył. Gdzieś zgubiła się ośmioletnia Agnieszka, ktoś stracił klucze, bramkarze dzielnie podpierali bramkę, obok tęgi mężczyzna serwował serdelki z rusztu - a wszystkiemu przyglądała się policja. Poza tym
Tytuł oryginalny
Nocne Metro
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta w Lublinie nr 142