EN

30.05.2016 Wersja do druku

Sztuka jak piękny bibelot

- Fredro jest już często za trudny. Oprócz słuchu oczekuje jeszcze przecież inteligenckiego poczucia humoru. Bo w sztuce rozmawiają inteligenci, choć w opisywanej przez Fredrę sytuacji głupi jak but. W swojej bucie, zarozumialstwie są śmieszni, zostali pokazani w krzywym zwierciadle - mówi Jan Englert w rozmowie z Małgorzatą Piwowar w Rzeczpospolitej.

Rzeczpospolita: Przeniósł pan akcję "Męża i żony" do lat 30. XX wieku, czyli 100 lat później, niż zapisał to autor. Po co poprawiać Fredrę? Jan Englert: To, co nazywa pani poprawianiem, jest nadaniem nieco innego wyrazu scenicznego dla treści, której nie zmieniłem wcale - nie dopisałem autorowi tekstu ani nie zniszczyłem jego klasycznej formy. Gdyby ubrać aktorów w kostiumy z początku XIX wieku - tak jak zapisał to Fredro - byłaby to dzisiaj raczej ramotka. W naszej realizacji czas nie jest precyzyjnie określony - akcja może toczyć się i dziś. Widziałem kilka realizacji "Męża i żony" - od rozgrywającej na podwórkowym trzepaku blokowiska po kąpiel w wannie. Akcję można przenieść wszędzie. Rzecz w tym, żeby postaci nie przestały mówić fredrowskim językiem, czyli prowadziły inteligentny dialog i zachowywały się tak, jak to zapisał autor. Hrabiowie z czasów Fredry mają w naszym przedstawieniu odpowiedników w postaci dzisiejszych celebry

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Sztuka jak piękny bibelot

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita online/29.05

Autor:

Małgorzata Piwowar

Data:

30.05.2016

Realizacje repertuarowe