SKANDALU nie ma, ale jest lekka bulwersacja, przechodząca temu i owemu w obyczajową czkawkę. W końcu nie każdy spektakl teatralny inaugurowany jest swojskim okrzykiem "O ku...!" A "Polaroidy" tak się właśnie zaczynają i szybko okazuje się, że jest to raptem niewinny wstęp do mocniejszej, dla wielu widzów wręcz (ob)scenicznej całości. Elegancka młoda kobieta, siedząca podczas premiery niedaleko mnie, mniej więcej do połowy spektaklu trzymała się dzielnie, o jej emocjach świadczyło jedynie nerwowe wiercenie się na wygodnym przecież hiszpańskim fotelu w kolorze niebieskim. Później jednak próg jej odporności najwyraźniej został przekroczony (może sprawił to widok nagiej Marii {#os#9434}Seweryn{/#}?) i skrywała twarz w dłoniach ilekroć ze sceny leciały kolejne wiązanki wulgaryzmów. "Bez sensu" wyszeptała do koleżanki, a na koniec klaskała bardzo "lakonicznie". Wbrew stworzonym przez popremierową głośną owację pozorom, p
Tytuł oryginalny
Całkiem na golasa
Źródło:
Materiał nadesłany
Kurier Szczeciński Nr 90