EN

10.05.2002 Wersja do druku

Całkiem na golasa

SKANDALU nie ma, ale jest lekka bulwersacja, przechodząca temu i owemu w obyczajową czkawkę. W końcu nie każdy spek­takl teatralny inaugurowany jest swojskim okrzykiem "O ku...!" A "Polaroidy" tak się właśnie zaczy­nają i szybko okazuje się, że jest to raptem niewinny wstęp do mocniejszej, dla wielu widzów wręcz (ob)scenicznej całości. Elegancka młoda kobieta, sie­dząca podczas premiery niedale­ko mnie, mniej więcej do połowy spektaklu trzymała się dzielnie, o jej emocjach świadczyło jedynie nerwowe wiercenie się na wygod­nym przecież hiszpańskim fotelu w kolorze niebieskim. Później jed­nak próg jej odporności najwy­raźniej został przekroczony (mo­że sprawił to widok nagiej Marii {#os#9434}Seweryn{/#}?) i skrywała twarz w dło­niach ilekroć ze sceny leciały ko­lejne wiązanki wulgaryzmów. "Bez sensu" wyszeptała do koleżanki, a na koniec klaskała bardzo "lako­nicznie". Wbrew stworzonym przez popremierową głośną owację pozorom, p

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Całkiem na golasa

Źródło:

Materiał nadesłany

Kurier Szczeciński Nr 90

Autor:

Berenika Lemańczyk

Data:

10.05.2002

Realizacje repertuarowe