- Mamy roboty na scenie, nie sypiemy kaszy manny zamiast pyłu wulkanicznego - Romuald Wicza-Pokojski, reżyser najnowszej premiery Teatru Miniatura w Gdańsku, "Bajek robotów" według Stanisława Lema, opowiada o tym, czego się można spodziewać po jego spektaklu.
Przemysław Gulda: "Bajki robotów" to tekst fascynujący nie tylko miłośników twórczości Stanisława Lema, to także jedna z jego książek, która najskuteczniej uciekła z niszy fantastyki naukowej. Co ciebie fascynuje w tym niby dziecinnym, niby naiwnym, niby zabawnym tekście? Romuald Wicza-Pokojski: Bardzo podoba mi się to odbicie świata, te niby naiwności, niby zabawy, niby dziecinność. Bajki, które roboty opowiadają jedne drugim, pozwalają na złapanie dystansu - wytrącają z ziemskiej perspektywy. To lot w kosmos zarówno w przenośni, jak i dosłownie. Opis zjawisk z perspektywy maszyn nabiera nowych znaczeń, a język, którego używa Lem, nieustająco fascynuje. Na przykład stwierdzenie, mądrość, do której dochodzą nasi bohaterowie Trurl i Klapaucjusz, że tym, co łączy wszystko we wszechświecie jest sympatia. Nie materia czy energia, najważniejsza jest przyjaźń. Naiwne? Może, ale tu pojawia się właśnie ta niby dziecinność tych opowiadań,