EN

15.01.1985 Wersja do druku

Wesoło, wesoło...

Teatr Polski wyraźnie zde­cydował się aby zrelaksować nas i zabawić. Długo zapewne deliberowano tam, co też mogłoby teraz najbar­dziej widzów ucieszyć i w koń­cu wybór padł na Moliera. A konkretnie na jego komedio-farsę "Mieszczanin szlachcicem". Idąc na premierę zastanawiałem się, w jaki też sposób zo­stanie teraz komedia odczytana i zinterpretowana. Czy z jakimś kluczem, czy bez klucza? No, bo ta akurat komedia stwarza jakieś tam możliwości po te­mu, aby ją próbować aktualizować i dostosowywać do potrzeb chwili. "Szpanowanie", udawa­nie kogoś innego, strojenie się w cudze szaty, nie jest nam przecież obce. Ale nie. Dyrek­tor Grzegorz Mrówczyński po­szedł innym tropem. Powierzył Moliera Leszkowi Czarnocie, specjaliście od ruchu scenicznego, tańca, pantomimy. I to właśnie oraz współczesna muzyka i piosenka, określa charakter i pro­gram tego spektaklu. A więc szeroko zakrojone inscenizacyjnie widowisko komediowo-muzyczne. Typowo ansa

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Wesoło, wesoło...

Źródło:

Materiał nadesłany

Głos Wielkopolski nr 12

Autor:

O.B.

Data:

15.01.1985

Realizacje repertuarowe