EN

4.10.1998 Wersja do druku

Bez umiaru

"Miarkę za miarkę" - dramat o nie do końca zidentyfikowanej tożsamości, z tragicznym początkiem i komediowym finałem - grać należy koniecznie wtedy, gdy świat traci umiar. Konkretnie wtedy, gdy traci umiarkowanie w sprawach seksualnych i "samowola staje się niewolą". Zdawać by się mogło, że dziś, kiedy cały świat poruszony jest erotycznymi wybrykami prezydenta Clintona (cokolwiek o nich myślimy), "Miarka..." jest tekstem wymarzonym. Tadeusz Bradecki przeniósł akcję dra­matu w czasie. Ze średniowiecznego Wiednia do Wiednia operetkowego, gdzieś z początku naszego stulecia. Aktorzy w kolorowych strojach, mających odzwier­ciedlać chyba swobodę i rozpasanie mia­sta (skądinąd pasujących bardziej do Brechtowskiej "Opery za trzy grosze"), wyśpiewują arietki z operetek Kalmana, Lehara i Straussa. Ów głupi i beztroski świat operetki ma być skontrastowany z surowym i jakoś po austriacku nieprzyjem­nym namiestnikiem książęcym, niejakim Angelo (Szymon

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Bez umiaru

Źródło:

Materiał nadesłany

Tygodnik Powszechny nr 40

Autor:

Piotr Gruszczyński

Data:

04.10.1998

Realizacje repertuarowe