EN

12.07.1998 Wersja do druku

Na nieludzką miar(k)ę

"Sztuki tej długo nie wystawia­no, bo naukowcy nie mogli się zdecydować, czy jest to komedia, czy też nie" - napisał kiedyś Peter Brook o "Miarce za miarkę" Szekspira. Tadeusz Bradecki, reżyser spektaklu zrealizowanego na Du­żej Scenie Starego Teatru w Kra­kowie, wyszedł z założenia, że gdy nie wiadomo, czy ma być wesoło czy smutno, to najlepiej zrobić operetkę. Zwłaszcza że akcja sztu­ki toczy się w Wiedniu, a dla kra­kowian Wiedeń - to Franz Joseph i "artystki z varietes". Boski idiotyzm operetkowej kon­wencji nie złagodził wymowy dra­matu. Jednak zawieszając - poprzez ironiczny kontekst - klarowne po­działy na dobro i zło, uwypuklił nie­pokojącą niejednoznaczność wyda­rzeń. Akcja krakowskiego spektaklu toczy się w rewiowym teatrzyku, który przywołują czerwone pluszo­we obicia, lustra i reflektory rampy. Scenę zamyka z tyłu ekran, na któ­rym wymalowano ogromną kopię "Śpiącej Wenus" Giorgione - znany wizerunek wtopionej w sielank

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Na nieludzką miar(k)ę

Źródło:

Materiał nadesłany

Przekrój nr 28

Autor:

Agnieszka Fryz-Więcek

Data:

12.07.1998

Realizacje repertuarowe