EN

22.10.1999 Wersja do druku

Drastyczne szkice

Sztuka "Moja wątroba jest bez sensu albo zagłada ludu" nie ma, jak widać, prostego ty­tułu i nie jest rzeczą łatwą ani przyjemną. Ta makabreska godzi w hipokryzję naszej mieszczańskiej wrażliwości, czy­li opowiada historię nawiedzonej baby, która już nie może, więc w pijanym wi­dzie morduje swych sąsiadów, którzy i owszem, mogą, przede wszystkim za to, że noszą oni białe skarpetki do ciem­nych garniturów. W wymiarze symbolicznym "Moja wątroba" to oda na śmierć prostactwa. Główna bohaterka truje irytujących ją sąsiadów. Zaprasza ich na przyjęcie imieninowe, obraża, wyszydza, a nawet - nieco mistycznie - zarzyna co niektó­rych nożem, by nie toczyli się przez ży­cie jak robaki. Wiemy, co na taki wzór miłosierdzia powiedziałby ksiądz Robak z "Pana Tadeusza" czy Kirkor z "Balladyny", ale też Austriacy zawsze traktowali Galicję jako zaplecze taniej siły roboczej i cesarską kolonię. Ponieważ Schwab nie doczytał "Ojca Goriot", "Nany",

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Drastyczne szkice

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Dolnośląska nr 248

Autor:

Leszek Pułka

Data:

22.10.1999