Ubiegły czwartek należał do austriackiego dramaturga Wernera Schwaba. Wieczorem w Teatrze Małym pokazywano "Zagładę ludu" w reżyserii Anny {#os#4013}Augustynowicz{/#}, spektakl Teatru Współczesnego ze Szczecina; nocą telewizja nadała inscenizację tej samej sztuki według Filipa {#os#6525}Bajona{/#}. Tego wieczoru pewien austriacki dorobkiewicz dwukrotnie obmacywał córki na oczach żony, nobliwa wdowa po ginekologu dwa razy truła sąsiadów, a malarz-kaleka dwa razy za pomocą wiertarki próbował wywiercić dziurę w głowie nadopiekuńczej matki. Ten nie planowany pojedynek między Warszawskimi Spotkaniami Teatralnymi a Teatrem TV wygrał ten ostatni. Przedstawienie ze Szczecina, grane w umownych dekoracjach, bladło przy realistycznych drobiazgach wyłapywanych przez kamerę. Pot na czole pijanego pana Kovacica; upiorne, nowobogackie meble w jego salonie; biżuteria pani Grollfeuer i zmarszczki na jej szyi; gazety, którymi wyklejone jest mieszkanie pani Ro
Tytuł oryginalny
Zagłada ludu
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza nr 69