Młodzi ludzie mają dręczące poczucie braku przyszłości, potęgowane nieustannym atakiem mediów, prezentujących wizje coraz bardziej ponurej rzeczywistości - takie jest tło najnowszej inscenizacji tekstu Horace'a McCoya pt. "Czyż nie dobija się koni?" w Teatrze Wybrzeże. Opowiada o tym jej reżyser, Wojciech Kościelniak.
Przemysław Gulda: Po całej serii bardzo mocnych pozycji musicalowych, wystawianych w Teatrze Muzycznym w Gdyni, tym razem zdecydował się pan na klasyczną realizację dramatyczną. Czym się w pana ocenie różni praca reżysera w tych dwóch gatunkach? Wojciech Kościelniak: W teatrze muzycznym ważna jest ta część opowiadania, która niesie ze sobą atrakcyjność, show, zabawę. Nawet jeśli staramy się mówić o tym co ważne, sposób wyrażania musi uszanować prawa gatunku. W teatrze dramatycznym nie trzeba zabiegać o realizację rozrywkowej warstwy narracji. Reżyser może skupić się na innych środkach wyrazu scenicznego. Opowiada nie inscenizacja, a aktor. W musicalu niewiele jest miejsca dla psychologicznej analizy postaci. Niewiele też miejsca na spotkanie aktorów ze sobą, na skupienie, wewnętrzną ciszę, duchowość. Teatr dramatyczny daje takie możliwości. Nie pogania nas rytm narzucony przez dynamikę warstwy muzycznej, choreografii, dynamicznych zmia