Nie byłem na widowni Filharmonii Narodowej podczas inauguracyjnego koncertu Festiwalu Ludwiga van Beethovena, kiedy publiczność wybuczała urzędującego ministra kultury i wicepremiera Piotra Glińskiego - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.
Nie wiem, czy rzeczywiście, jak twierdzą naoczni świadkowie, buczenie było "głośne, solidarne i niemilknące" oraz czy rzeczywiście przypominało "huk armatni". Na pewno incydent musiał być bolesny dla ministra, którego publiczność zhejtowała już po raz drugi (pierwszy raz stało się to na inauguracji Europejskiej Stolicy Kultury we Wrocławiu), ale też dla organizatorów festiwalu, którzy muszą teraz liczyć się z konsekwencjami - obecna władza, jak wiemy, krzywd nie wybacza. Buczenie w tonacji a-moll Prawicowa telewizja Republika natychmiast po zdarzeniu w Filharmonii sformułowała tezę, że buczenie było akcją zorganizowaną, na co przytoczono trzy niepodważalne dowody. Po pierwsze: buczący widzowie zajmowali miejsca z tyłu na parterze Filharmonii. Po drugie: przed budynkiem stały dwa autokary z nalepkami "festiwalowe", a "nie wiadomo, czy ta nalepka to nie atrapa". Dowodem trzecim jest wypowiedź anonimowego pracownika Filharmonii, który w rozmowi