EN

13.02.2006 Wersja do druku

Meczety nie płoną

Z przedstawienia "Parawanów" Geneta wyszedłem z Teatru Wybrzeże poruszony. Szczerze mówiąc, udałem się na ten spektakl bez większych oczekiwań. Genet -błyskotliwy i niepokorny w latach sześćdziesiątych - czym jeszcze może nas zaskoczyć? Tak myślałem, ale z minuty na minutę, od pierwszej sceny, zmieniałem zdanie. W adaptacji i reżyserii Krzysztofa Babickiego ujrzałem oto doskonały, celny, najaktualniejszy komentarz do bieżących, dramatycznych wydarzeń: płonące ambasady europejskich państw, fatwa, nienawiść, krew: wszystko to w tym spektaklu doznało łaski wyjaśnienia - pisze Paweł Huelle w Rzeczpospolitej.

I to na kilku poziomach: od europejskiego grzechu kolonizacji po współczesny, globalny terroryzm islamski. Ponieważ nie jest to recenzja, nie skupię się na niuansach aktorskiej gry, muzyce czy scenografii. W odbiorze przedstawienia najistotniejszy był w tym momencie przekaz: ramota Geneta powstała na kanwie algierskiej wojny, prowokacyjna wówczas, nowatorska, bardzo krytyczna wobec hurrapatriotyzmu francuskiego, nagle pozwoliła ujrzeć aktualny konflikt w zupełnie nowym świetle. To świetne przedstawienie chętnie zaleciłbym politycznym mędrkom, którzy - często bez żadnej wiedzy i co gorsza zastanowienia - ferują wyroki na temat karykatur Mahometa, przeprosin oraz politycznej poprawności. Oczywiście, jeżeli ktoś poczuł się dotknięty czy obrażony - należy przeprosić. To standard poza wszelką dyskusją. Redaktor Gauden, już ustawiony do odstrzału, uczynił to wielokrotnie. Nikt jednak - poza jednym profesorem islamistyki z Rzeszowa, którego wypowiedź sł

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Meczety nie płoną

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita nr 36/11-12.02.

Autor:

Paweł Huelle

Data:

13.02.2006

Realizacje repertuarowe