EN

15.03.2016 Wersja do druku

"Ariodante" - czyli jak formą zabić operę

"Ariodante" Georga Friedricha Haendela w reż. Krzysztofa Cicheńskiego w Warszawskiej Operze Kameralnej. Pisze Sylwia Krasnodębska w Gazecie Polskiej Codziennie.

W niedzielę wieczorem w Warszawskiej Operze Kameralnej odbyła się premiera opery w trzech aktach Georga Friedricha Haendla "Ariodante". Reżyseria i dramaturgia Krzysztofa Cicheńskiego skutecznie oddaliły jednak widza od tego, co w "Ariodante" najpiękniejsze. Mężczyzna ubrany w dres i wykonujący arie operowe to już nie eksperyment. Współczesne interpretacje kultowych oper zdołały przyzwyczaić nas do wielu bardziej bądź mniej udanych zabiegów. Cichenski jednak - używając bardziej stadionowego niż teatralnego żargonu - położył tę operę. Szkocja, XVIII w. Księżniczka Ginevra (świetna solistka Olga Pasiecznik) cieszy się miłością Ariodante (Kacper Szelążek). Król jest przychylny zakochanym, którym nie pozostaje już nic innego, jak czekać na wymarzony ślub. I tu wkracza Polinesso (Jan Jakub Monowid), który postanawia uknuć intrygę, by zdobyć serce Ginevry. Doprowadza do sytuacji, w której Ariodante widzi, jak jego ukochana idzie do łóżk

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

"Ariodante" - czyli jak formą zabić operę

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Polska Codziennie nr 62

Autor:

(sk)

Data:

15.03.2016

Realizacje repertuarowe