EN

13.02.2006 Wersja do druku

Skała Ibsena

Sto lat po śmierci autor "Peer Gynta" wciąż wzbudza strach reżyserów. Ale ci, którzy odważą się odczytać Ibsena na nowo, na brak widowni nie narzekają - pisze Jacek Wakar w Ozonie.

Chociaż dramaty Henryka Ibsena stale pojawiają się na afiszach polskich teatrów, w ostatnich latach trudno byłoby znaleźć choćby jedną naprawdę istotną inscenizację jego dzieł. Przypadający właśnie rok Ibsena zaowocuje kolejnymi spektaklami. Raczej nie zmieni jednak obrazu norweskiego pisarza jako autora, z którym polski teatr nie może dać sobie rady. W czasach postmodernizmu (o którym nikt do końca nie potrafi powiedzieć, czym właściwie jest) doskonale skrojona, pełna symboli oraz metafizycznych odniesień twórczość norweskiego pisarza wydaje się górą nie do zdobycia. Sztuki o nienagannej konstrukcji mogą onieśmielać reżyserów rysunkiem bohaterów. Kobiet i mężczyzn o wyrazistych charakterach, jakby wykutych w kamieniu twarzach, jasnym spojrzeniu na świat i na ludzi. A przy tym przecież na wskroś tragicznych, przesiąkniętych świadomością nieuchronności końca, ukrywających przed innymi skazy nie do usunięcia. Tak to wygląda na

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Skała Ibsena

Źródło:

Materiał nadesłany

Ozon nr 6/09.02

Autor:

Jacek Wakar

Data:

13.02.2006

Realizacje repertuarowe