Zagęszcza się atmosfera wokół kolejnego krakowskiego teatru. Tym razem nie z powodu obrazoburczych tekstów, skandali, perwersji i odmiennej niż oczekiwana przez ministra Glińskiego oferty programowej - pisze Michał Olszewski w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Przeciwnie: Teatr im. Juliusza Słowackiego jest sceną nobliwą, spokojną, arcykrakowską, co tu kryć: w ostatnich latach na mapie polskiego teatru nie błyszczał zbyt wyraźnie. Dyrektor nie potrafi dać zespołowi tego, co w teatrze najistotniejsze - werwy, fantazji, nawet szaleństwa. Nic więc dziwnego, że aktorzy domagają się zmiany. Kolejna kadencja Krzysztofa Orzechowskiego dobiega końca, urząd marszałkowski powinien ogłosić konkurs na stanowisko. Tymczasem dyrektor chciałby jeszcze zostać w teatrze i w związku z tym wykonuje prawdziwie scenicznego dąsa, deklarując, że konkurs potraktuje jako wotum nieufności. Atmosfera zagęszcza się, ponieważ do gry wkroczyli inni aktorzy. "Wyborcza" dowiedziała się, że z interwencją, dzięki której Krzysztof Orzechowski pozostanie na stanowisku, pospieszył sam kardynał Stanisław Dziwisz. Miał telefonować do zarządu z poparciem dla obecnego dyrektora. Cieszy, owszem, fakt, że kardynał interesuje się życie