- Nie chciałem iść do teatru i być aktorem. To mój ojciec poprosił, żebym przez dwa lata sprawdził, czy się do tego nadaję. Później, kiedy zobaczył mnie w gdańskim teatrze, stwierdził, że coś może ze mnie być. A poza tym nigdy nie wypowiadał się na temat mojej działalności - mówi Andrzej Blumenfeld, aktor Teatru Dramatycznego w Warszawie.
W wolnych chwilach gra na pianinie i tradycyjnym indyjsko-perskim strunowym instrumencie muzycznym. Kocha jazz i blues. Mówi, że nie chciał być aktorem, mimo że skończył szkołę teatralną. I zapewnia, że dzisiaj wybrałby inny zawód. Kiedy powiedziałem w redakcji, że będziemy rozmawiać, moja koleżanka stwierdziła, że mi zazdrości. - Dlaczego? Bo pewnie też chciała z panem porozmawiać. - (śmiech) Ale ja nie jestem celebrytą. Jestem jak każdy inny człowiek. Ale jest pan znanym aktorem. - Czy ja wiem? Chociaż faktem jest, że ponad 40 lat siedzę w tym dziwnym fachu. Dziwnym? - Tak jest i wszyscy na świecie, którzy uprawiają zawód aktora, tak mówią. Jesteśmy ponoć ostatnią alchemią w europejskiej cywilizacji. I to chyba prawda, bo nic tu nie jest jasne. Z jakichś dziwnych, tajemniczych powodów, o których można byłoby długo rozmawiać, ludzie na całym świecie chcą wydać własne, ciężko zarobione pieniądze i spotkać