"Niech no tylko zakwitną jabłonie" w reż. Wojciecha Kościelniaka w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w portalu Teatr dla Was.
Widowisko "Niech no tylko zakwitną jabłonie" Agnieszki Osieckiej w latach sześćdziesiątych minionego wieku było niekwestionowanym teatralnym przebojem. Zarówno recenzenci jak i publiczność wyrażała się o nim w samych superlatywach. Było to zrozumiałe, bo atrakcyjny w formie spektakl odwoływał się do wspomnień i tych świadectw przeszłości, na które patrzono wówczas z sentymentem, jednocześnie Osiecka wiele powiedziała w tym scenariuszu o nas samych z tamtych lat. Starsi widzowie z łezką w oku patrzyli na lata międzywojenne, odnajdując w nich analogie do swoich własnych biografii, młodsi, należący do pokolenia kabaretów STS czy "Bim-Bom", mogli dokonać rozrachunku ze swoją zetempowską i ludowo-demokratyczną młodością. Wszystko to okraszone było specyficzną, bo nie pozbawioną gorzkiego posmaku, dawką liryzmu i nostalgii. Finałowa piosenka Afanasjewa i Hajduna była wtedy niczym manifest optymistycznym nawoływaniem do wiary w naszą szczęśli