- Oczywiście, znamy w naszej historii momenty kiedy palono książki. Wiadomo, co to zapowiadało, więc to jest też taki teatr, w którym pali się czerwona lampka strażacka, ostrzegawcza, i ona zmusza nas, żebyśmy się przyjrzeli sami sobie, naszej historii, i wyciągnęli z niej wnioski - rozmowa z reżyserem Marcinem Liberem przed premierą spektaklu "Fahrenheit 451" w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku.
Rozmowa z Marcinem Liberem, który reżyseruje w Teatrze Wybrzeże sztukę "Fahrenheit 451" na motywach powieści Raya Bradbury'ego. Jaki teatr Pana interesuje? - Zawsze robię teatr, który jest krytyczny wobec rzeczywistości i to jest ten teatr, który mnie najbardziej interesuje. Czy ta sztuka odnosi się do naszej tego co dziej się wokół nas, a może bardziej do ludzkiej natury? - Chciałbym, żeby "Fahrenheit 451" był takim spektaklem, który prowadzi dialog z rzeczywistością, ale niestety obawiam się, że nie jest to możliwe. Próby zaczęliśmy jakiś czas temu, ale ta nasza polska rzeczywistość na tyle nas zaskakuje, że dzisiaj bałbym się prowadzić z nią rozmowę. Nie chciałbym, żeby to był taki prosty dialog na poziomie pyskówki, kabaretu. Zobaczymy historię science-fiction... - To przypowieść o tym, co może nas spotkać w niedługim czasie. Żyjemy w czasach kultury globalnej i to jest problem globalny, uniwersalny. Treści, która