"Wesele" Stanisława Wyspiańskiego w reż. Radosława Rychcika w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Marta Fox na swoim blogu.
Przez dwie godziny siedziałam w Teatrze Śląskim wbita w fotel. Może dlatego, że informacja o przeniesieniu miejsca akcji "Wesela" do pubu w Belfaście (reżyseria i adaptacja Radosław Rychcik), wymazała we mnie oczekiwanie na spektakl będący "Weselem" Stanisława Wyspiańskiego, rozgrywającym się w chłopskiej chacie, którą znałam z lektury, inscenizacji teatralnych i filmu Andrzeja Wajdy (tutaj reżyser wszedł w tajny pakt z dramaturgiem i podsłuchał, co mu naprawdę w duszy grało). Nie oczekiwałam więc od siebie, że spojrzę na sztukę, jak na dramat narodowo-wyzwoleńczy. Obawiałam się, że inscenizacja uwypukli konflikty religijne, których nie sposób zażegnać, patrząc nie tylko na to, co się działo w Irlandii Północnej przed laty, jak też na obecną sytuację w Europie. Obawy były na zapas, bo w spektaklu czuje się wprawdzie klimat konfliktu, ale trudno się zorientować, kto po której kto stoi stronie, więc odnajdowałam się przede w