- Reżyseruję sztukę Iredyńskiego, bo uważam, że warto do niego wracać. Jeśli głównymi tematami jego twórczości są ideologia, manipulacja, przemoc, to mamy o czym rozmawiać - mówi reżyser Jarosław Tumidajski przed premierą "Kreacji" w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku.
Czy w "Kreacji" Ireneusz Iredyński nie przewidział czasów wszechwładzy PR-u? - Poniekąd można tak powiedzieć. Można czytać "Kreację" jako wypowiedź o władzy PR-u. Choć ta sztuka jest o czymś więcej - o kreowaniu artysty, postaci medialnych, wizerunku, który jest na sprzedaż i który jest ważniejszy niż dzieło. To odwrócenie porządku rzeczy jest dla mnie tematem zdecydowanie istotniejszym. Nie bez powodu używam słowa "sprzedaż". Dzieło sztuki jest w tym myśleniu produktem. Na początku dramatu Pan mówi: "sztuka jest towarem jak każdy inny, nikt jej nie kupi, jeśli nie będzie zareklamowana". Jesteśmy więc w centrum naszego świata. Sztuka Iredyńskiego niby mówi, że kreacja jest wszystkim, ale jej finał chyba pokazuje, że właśnie nie, że kreator nie może zrobić wszystkiego z twórcą. - To dla mnie jest w tej sztuce najważniejsze - ta droga ucieczki. Finałowe dzieło Nikta, głównego bohatera, artysty, rozumiem jako radykalną, desp